Wielki Post rozpoczynała środa popielcowa zwana potocznie popielec. Obowiązkowy był udział w nabożeństwie i symboliczne posypanie głowy popiołem, na znak przypomnienia marności życia i boskiej wszechmocy. Wypowiadane dawniej przez kapłana słowa „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”, były pozostałością po czasach średniowiecza, miały przypomnieć śmiertelnikowi, że przyszedł czas nawrócenia. Po hucznych karnawałowych poczynaniach nadeszła pora umartwienia i odmiany życia. W popielec rano szorowano wszystkie garnki i naczynia kuchenne popiołem, żeby usunąć z nich wszelkie ślady tłuszczu, ponieważ w tym dniu obowiązywał post ścisły.
Przez cały okres wielkiego postu nie spożywano tłuszczów zwierzęcych, podstawą żywienia był nabiał, ziemniaki, potrawy z mąki, czy kapusta, czasem okraszona olejem lnianym. Okres postu przypada na wiosnę, przednówek, w wielu domach wtedy kończyły się zapasy żywności, postne ograniczenie ilości i jakości jedzenia było dodatkowym umartwieniem w tym i tak trudnym czasie. Wielki post był czasem modlitwy, pokuty, jałmużny, czasem przygotowania do przeżycia Wielkiej Nocy – czasu zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. W wielkim poście niedopuszczalne były żadne objawy wesołości typu: śpiewy, tańce, biesiady, zabawy, wrzaski, hałas, nawet zbyt głośny śmiech, za który było się skarconym – „Nie taraście tak, przecie post jest”. Czas upływał na wiosennych pracach w domu i gospodarstwie, gazdowie obsiewali pola, a gospodynie urządzały wiosenne sprzątanie domów, wietrzenie i pranie pościeli, ukrytej w skrzyniach garderoby, mycie domów łącznie ze ścianami, wszystko po to by rozpocząć nowy czas po zimie, czas wiosennego odrodzenia tak duszy jak i doczesnego życia. Całe rodziny uczestniczyły w nabożeństwach typowych dla okresu wielkiego postu takich jak: droga krzyżowa, czy gorzkie żale i nie koniecznie w świątyni, wszystkie te i inne modlitwy były odprawiane w domach z obowiązkowym uczestnictwem wszystkich domowników. W czasie postu kobiety nakrywały głowy czarnymi chustkami, był to okres umartwienia i ciszy podobnej do żałoby. Tydzień przed palmową niedzielą zwany dawniej „kwietny tydzień”, wypełniały wzmożone prace wiosenne w polach a także przygotowania palmy do poświęcenia w niedzielę, robiono kwiaty z bibuły, kręcono wstążki z kolorowych papierów, zbierano pędy drzew, bazie – kyćki, robiono sznurek do wicia, szukano odpowiedniego kija na palmy dla chłopców, dziewczynki święciły palmy złożone z kiści (bukietu) gałązek i bazi, udekorowanych kolorową bibułą. Palmy poświęcone w palmowa niedzielę na sumie, były jednym z wielu oręży jakim dysponował dom broniąc się przed chorobami, czy innym nieszczęściem. Bazie z poświęconej palmy to znane i stosowane lekarstwo tak dla ludzi, jak również zwierząt. Wielki tydzień – czas od niedzieli palmowej do niedzieli zmartwychwstania Jezusa, to okres bezpośrednich przygotowań do wielkich wydarzeń. Od czwartku (zawiązania dzwonów) obowiązywała absolutna cisza, nie pracowały młyny, kuźnie, nawet w czasach kiedy już na naszym terenie był prąd, nie wolno było włączać radia, czy telewizora, tworzyć żadnego hałasu mechanicznego, by nie zakłócać obowiązującej ciszy. Gospodarze szli w tym czasie wycinać porastającą miedze tarninę , w przeświadczeniu że tarń wycięty w wielki piątek szybko nie odrośnie. Grube kawałki tarninowych krzaków zabierano do domów by przygotować z nich głowienki. W wielki piątek kowale rozpalali swoje piece, rozgrzewali metal i wykuwali z niego trzy długie i grube, kwadratowe gwoździe, na znak męki Chrystusa. Następnie kowal zostawiał je położone na kowadle i nie wchodził do kuźni do wtorku po świętach. Gwoździe potem cały rok wisiały w kuźni. „Kiedy w wielki piątek słychać było klepanie z kuźni, wszyscy wiedzieli że kowal zgodnie z tradycją pokoleń klepie gwoździe, gdyż żadnych innych usług w tym czasie nie wykonywał”. Od czwartku do soboty wieczór, w domach obowiązywał post ścisły zwłaszcza co do ilości pożywienia, każdy kto tylko mógł miał obowiązek uczestniczyć w nabożeństwach Triduum Paschalnego, adoracji krzyża w kościele, skorzystania ze spowiedzi i odprawienia pokuty. Wielu wtedy udawało się pieszo, a w późniejszym okresie pociągiem do pobliskiej Kalwarii Zebrzydowskiej, by jako pątnicy uczestniczyć w Misterium Męki Pańskiej. Wielka sobota to święcenie przygotowanych wcześniej w domach pokarmów, wśród których znajdował się ukopany w polu chrzan, symbol cierpienia, goryczy i męki Jezusa. Pokarmy służące ludziom i zwierzętom umieszczone w kosołce (koszyku), nakrytej najpiękniejszą serwetą, przystrojone, poświęcone w sobotę do południa, przyniesione do domów, przeznaczone były do spożycia w niedzielę rano. Wielkosobotni wieczór to nabożeństwo święcenia ognia i wody, „ na placu z tyłu kościoła płonęło ogromne ognisko, podczas rytuału święcenia ognia, młodzi chłopcy, kawalerowie opalali w nim przygotowane specjalnie na tę okazję głowienki (głownie). Był to długi leszczynowy patyk z przymocowanymi u końca kawałkami tarni ( o długości ok 25-30 cm) obwiązane drutem. Osmalone w świętym ogniu głowienki przyniesione do domów, były podstawą do zrobienia krzyżyków, gospodarz nacinając od góry jeden kawałek wkładał drugi w poprzek, tak powstałe krzyżyki gazda roznosił po polach i umieszczał w zasianym zbożu, by chroniły chlebowy łan przed zarazą i nieszczęściem”. Wieczorne nabożeństwo w wielką sobotę kończyło się mszą św. Rezurekcyjną. Całość trwała często kilka godzin, a kościół był pełen wiernych. Rozwiązywano dzwony, a zgromadzony na procesji lud wierny śpiewał nabożnie – Alleluja Jezus żyje! Zawsze za parkanem druhowie OSP Sidzina strzelali z moździerza, by odtworzyć grzmoty i huk jakie towarzyszyły zmartwychwstaniu Chrystusa. Po sobotniej rezurekcji można było już jeść bez zachowywania postu. Początkiem lat 70-tych XX wieku w Sidzinie przeniesiono rezurekcję na wczesne godziny ranne w niedzielę. Niedziela wielkanocna- Wielka Niedziela, jako największe święto pełna była powagi i modlitwy, podczas śniadania spożywano: jajka, szynki, kiełbasy, słodkie ciasta i chrzan, wszystko co znajdowało się w koszyku. Następujący po niedzieli świąteczny poniedziałek, to niezliczone odwiedziny rodzin, oraz śmiguszt. Smigus-dyngus, czyli polewanie wodą – zawsze w wykonaniu chłopców, kawalerów i mężczyzn. Polewali oni dziewczyny i kobiety, nigdy nie polewali siebie nawzajem. Polewano panny na wydaniu i młode dziewczyny, rzadziej mężatki. Bywało, że panna , która nieopacznie wyszła z domu, lądowała w ubraniu w pobliskim potoku lub rzece. Nagminnie do śmigusztowego polewania używano putni, wiader i dużych specjalnie zrobionych sikawek. Polewano się zawsze, bez względu na pogodę, a im było cieplej to polewanie było intensywniejsze. Panny oczywiście nie zostawały dłużne, czasem dopadły kawalera, kilka go trzymało, a inne nie szczędziły mu wody. W całej wsi słychać było śmiech, pisk i wrzaski młodych, oraz chlust wylewanej wiadrami wody. Często śmigusztowe polewanie kończyło się małżeństwem, młodzi się w taki sposób poznawali”.
Okres wielkiego postu i dziś jest czasem odnowy ducha i przygotowania do przeżycia najważniejszych wydarzeń naszej wiary. Czasem podróży w głąb siebie, czasem poszukiwania dobra i miłości, poszukiwania siły, by powstać z każdego upadku. Porównując dawne czasy z teraźniejszością nasuwają się refleksje dotyczące wiary i tradycji.
Przywołując wspomnienia dawnych czasów Skansen w Sidzinie – Muzeum Kultury Ludowej życzy Państwu takiego właśnie przeżycia świąt – prostego, dobrego, wiernego Bogu i pełnego przejawów naszej pięknej tradycji.